Dzień, w którym poranek należy do
osób starszych drepczących do kościoła i wyprowadzających psy, a popołudnie i
wieczór do tych, którym się przypomniało, że za kanapą zostały nieodpalone o
północy fajerwerki.
Dzień leniwy i cichy. Po ulicach przemykają głównie karetki,
zbierające żniwa szampańskiej zabawy.
Dzień refleksyjny. Tam, gdzie głowa nie spuchła od alkoholu,
puchnie od myślników na liście postanowień noworocznych.
U mnie postanowień nie ma. Już lata temu zrezygnowałam z tej
zabawy. Wychodzę z założenia, że gdy
chce się coś zmienić w swoim życiu, to się to zmieni, niezależnie od daty w
kalendarzu. Nie trzeba zapisywać tego na karteczce, czy w smartfonie. Szkoda
energii. Trzeba to powoli, małymi kroczkami, ale jednak wprowadzić w swoje
życie. Niewykonalne? Jeśli tak uważasz, to na pewno.
Dla mnie to na pewno będzie wyjątkowy rok. Jak każdy zresztą. Przepełnia mnie pewność, że przede mną kolejne życiowe wyzwania i zakręty, kilka doświadczeń do schowania w sercu, miłe niespodzianki od losu, nowe znajomości i kilka podpowiedzi, po co tu jestem.
Czego sobie życzę? Mądrości. Nerwów na wodzy. Dziecięcego zadziwienia
światem. Pozostania sobą.
A Ty? Czego sobie życzysz?