środa, 2 marca 2016

Moje miasto?

Pojechaliśmy z Młodym na kilka dni do Babci. Takie ferie zimowe z deszczem i wiatrem w roli głównej. Nic, tylko zwiedzać.
Zatem zwiedzaliśmy. A przy okazji zwiedzania, naszły mnie wspomnienia jeszcze z czasów, kiedy to miasto było MOIM miastem, miastem na co dzień. Spacerując po znanych mi uliczkach, złapałam się na tym, że wcale już nie są mi takie znane i że od co najmniej dziesięciu lat jestem tu już tylko mieszkanką weekendową, okazjonalną...
Dziesięć lat... Kiedy to minęło?!
Dużo się zmieniło w tym czasie. Zniknęły miejsca i przestrzenie, które były ściśle związane z moim dzieciństwem.
NIE MA drogi żwirowej, na której odbywały się biegi na 60 metrów w ramach wychowania fizycznego i na której mój przyjaciel Jacek sprawiał, że kopara mi z wrażenia opadała. Jak on biegał! To na tej drodze, wśród chaszczy, wypatrywałyśmy z siostrą z okna wracających z pracy rodziców i innych znanych sylwetek
Teraz jest tam wybudowany basen szkolny i boisko do koszykówki.
Dzieciaki nie pobiegną też już w słynnym biegu "dookoła siatki", podczas którego wypluwałam sobie płuca, bo siatkę w większości zlikwidowano, a i teren uległ mocnej zmianie. Powstały deptaki, stanął dom kultury... Już prawie nie pamiętam tej pustej przestrzeni, tej dzikiej ziemi niczyjej...
Wzdłuż głównego chodnika biegnącego przez osiedle rosną słusznej wysokości drzewa. Skąd one się tam wzięły? Przecież JESZCZE 21 LAT TEMU, kiedy dreptałam tym chodnikiem w komunijnej kiecce, były tam ledwo wystające z ziemi sadzonki.
Znane mi do tej pory skrzyżowania ulic zamieniły się w ronda.Tomaszów miastem rondeł, można rzec. Do przyjaciółki na drugim końcu miasta przejeżdżam co najmniej cztery ronda, a droga zajmuje niecałe siedem minut. Powstały nowe ulice, które kompletnie zmieniły krajobraz, niszcząc jednocześnie znane mi ze wspomnień miejscówki. Już nie pokażę Synkowi, gdzie rozbijałam się motorkiem kolegów jako nastolatka, ani gdzie urządzaliśmy sobie spacery z rodzicami. (Pokażę mu za to niesamowity widok na dworzec kolejowy i kominy w tle. Dzięki powstaniu ulicy Chopina, dworzec zyskał i prezentuje się okazale.)
NIE MA kultowej i tak rozpoznawalnej muszli koncertowej w środku parku miejskiego. Zostały tylko smutne, gołe deski.
NIE MA słynnej apteki na rogu Barlickiego i Warszawskiej, ani klubu, w którym bawiłam się kiedyś na koncercie. Budynki te zostały wyburzone ( w sumie słusznie, bo od jakiegoś czasu tylko straszyły swoim wyglądem i stanem), a na ich miejscu powstaje właśnie ogromna galeria handlowa.
Moje miasto z dzieciństwa wcale już nie wygląda jak miasto, które pamiętam. Chodzę i chłonę nowe, nieznane mi widoki. Pamięć powoli zastępuje stare obrazy nowymi. Za kilka lat nie będzie to już miasto, w którym się wychowałam, tylko miasto, w którym mieszkają moi Rodzice.
Z jednej strony ogarnia mnie nostalgia, tęsknota za dawnym, dobrze mi znanym krajobrazem, z drugiej jednak nawet się cieszę z tych zmian. To znaczy, że miasto żyje, nie poddaje się stagnacji.

Mam mnóstwo miłych wspomnień z Tomaszowem i zawsze chętnie do niego zaglądam. Moje miasto z dzieciństwa będzie kompletne inne od tego, które pozna i zapamięta mój Szkrab, ale mam nadzieję, że znajdzie się choć kilka wspólnych mianowników...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz