Nowości było sporo, przewinęło się przez moje uszy mnóstwo dziwnych brzmień, ale tylko kilka zabieram ze sobą w dalszą podróż.
Zagraniczni artyści wnieśli do mojego życia dużo beatu i radości, co jest raczej rzadkością, ale być może to efekt słuchania komercyjnego radia i faktu, że byłam w ciąży i wyjątkowo smęty mi nie podchodziły. (Może właśnie dlatego mam tak radosnego Syna...)
Jedziemy!
Na początek pierwsza piosenka, którą usłyszałam w roku 2015:
Można powiedzieć, że piosenka prorocza ;-)
Ten utwór chyba nigdy mi się nie znudzi. Wpada w ucho tak samo dobrze, jak "Get Free".
Jak tego słucham, to od razu czuję słońce na twarzy...
Człowiek nawet jak nie chce, to zaczyna się ruszać :-)
Usłyszałam tę piosenkę, kiedy pierwszy raz po kilku latach miałam za zadanie przetransportować auto z Tomaszowa do Łodzi i to z dzidziusiem w brzuchu. Na ostatnim skrzyżowaniu przed domem rozbrzmiał ten utwór i sprawił, że ostatnie metry spędziłam na rytmicznym machaniu głową i śpiewaniu w głos refrenu.
Do tej pory uśmiecham się, gdy słyszę Adama Lamberta, choć już mniej entuzjastycznie macham głową. Na marginesie - teledysk masakra...
Kiedy jeszcze w domu królowała Eska Rock, kilkukrotnie obiło mi się o uszy "Bow", ale potrzebowałam czasu, żeby odkryć magię tego utworu. Zacny kawałek.
Na "Runnin`" trafiłam przypadkiem na YouTube. Oczarowana teledyskiem, dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to co słyszę jest tak samo dobre, jak to, co widzę.
Rzutem na taśmę załapała się Adele i jej "Hello" Jako, że już pewnie wszystkim "obrzydło" słuchanie oryginału, który jest wszęęęędzie, dla odmiany wersja z wykorzystaniem szkolnych instrumentów:
Z polskiego poletka na pewno:
Sama nie wiem, co jest takiego w tym utworze - czy linia melodyczna, czy tekst, czy po prostu głos Wojtka Łuszczykiewicza... Wpada w ucho i przyjemnie się słucha.
Kortez - odkrycie roku. Męża tak zauroczył jego głos i teksty, że pierwszy raz od... hohoho kupił płytę! Długo męczyliśmy Korteza, oj długo. Udało nam sie nawet załapać na jego koncert w plenerze, na łódzkiej Pietrynie, jeszcze przed wydaniem krążka. Na żywo brzmi jeszcze lepiej!
Ten utwór to efekt słuchania Trójkowej Listy Przebojów. Uwielbiam Artura Andrusa, jego głos, inteligencję i pomysły. Dowód, że można połączyć góry z morzem :-D
Wyjątek w podsumowaniu. Piosenka stara, ale towarzyszyła mi przez ostatnich prawie sześć miesięcy zeszłego roku.
Do tej pory nie mam pojęcia, o czym Dawid śpiewa, ale kawałek świetny. A wąsik przekozacki.
A to chyba najlepszy kawałek minionego roku. Genialny!
A co za Wami będzie się jeszcze snuło przez jakiś czas?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz